Baśka Maciejewska śpiewa "Barkę"... Kryzys połowy wieku albo tożsamość pewnego typu katechetki
Autor: ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
Artykuł archiwalny
Był 18 maja 2005 roku - imieniny zmarłego Papieża. Baśka wracała wieczorem po skończonym nabożeństwie. Magia Jana Pawła II przyciągnęła sporo ludzi. Na zakończenie, jak pewnie w każdym kościele tego dnia, śpiewano "Barkę". Baśkę irytowała ta kiczowata melodia, ale dzisiaj spojrzała na nią inaczej. Nie jak na papieski przebój wylansowany jednym słowem, podobnie jak wadowickie kremówki. Nie jak na piosenkę, której sama nauczyła się kiedyś na spotkaniach oazowych od animatora muzycznego - kleryka, w którym kochała się na zabój przez cały turnus i jeszcze trochę, i bez głębszej refleksji przyjmowała każdy repertuar, który proponował w "szkole śpiewu".
Dzisiaj ta piosenka objawiła się jej jako streszczenie całego życia.