„Jazda bez trzymanki…” postawić na pomysł
Autor: Elżbieta Kołomecka
Artykuł archiwalny
Ten dzień mocno zapisał się w mojej pamięci… Mój starszy kuzyn właśnie namówił mnie i dalszych kuzynów na zjazd rowerem z trybun stadionu sportowego. Wielki, wysoki betonowy podjazd wabił i kusił, niczym pieśń syren z epopei Homera.
Wyzwanie było pozornie proste, szkopuł tkwił w tym, by zjechać bez trzymania się kierownicy roweru. Jako siedmiolatka, jedyna wśród męskiej części tejże społeczności, przyjęłam za punkt honoru wykonanie zadania. Uznanie, satysfakcja, chęć podjęcia ryzyka były silniejsze od jakiegokolwiek głosu rozsądku. Wjechałam na samą górę, ustawiłam rower i kierownicę, spojrzałam na poważne miny chłopaków, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam.