10 razy „tak”, czyli próba bilansu 20 lat nauczania religii w polskiej szkole
Autor: ks. Tadeusz Panuś
Pierwszego września 2009 roku katecheta polski przekroczy po raz dwudziesty próg szkoły. Fakt ten zachęca do podjęcia pewnego bilansu. Ponieważ istnieje wiele spojrzeń na nauczanie religii w szkole, również opinie na ten temat są zróżnicowane. Od całkowicie negatywnych[1], niezrozumiałych i wewnętrznie sprzecznych[2] aż do entuzjastycznych[3]. Reakcje katechetów balansują miedzy misterium tremendum[4] i fascinosum[5].W rozmowach na temat katechezy i katechetów najczęściej dochodzą do głosu opinie negatywne. Prawie niczego się nie nauczyłam; Pseudonaukowe dyskusje zamiast szukania Boga; Niech uczy ksiądz i ocen nie stawia; Niefortunne uatrakcyjnianie katechezy; Żują gumę, a siostra się uśmiecha; Czas w większości stracony tak mówią uczniowie o szkolnej katechezie[6]. Natomiast dyrektorzy szkół podkreślają, że katecheta to ktoś, na kogo oni mogą w pierwszym rzędzie liczyć[7]. Tych wypowiedzi na temat katechezy i katechetów jest wiele i można by je mnożyć.
Pierwszego września 2009 roku katecheta polski przekroczy po raz dwudziesty próg szkoły. Fakt ten zachęca do podjęcia pewnego bilansu. Ponieważ istnieje wiele spojrzeń na nauczanie religii w szkole, również opinie na ten temat są zróżnicowane. Od całkowicie negatywnych, niezrozumiałych i wewnętrznie sprzecznych aż do entuzjastycznych. Reakcje katechetów balansują miedzy misterium tremendum i fascinosum.W rozmowach na temat katechezy i katechetów najczęściej dochodzą do głosu opinie negatywne.