ROLA I UDZIAŁ RODZICÓW W KSZTAŁTOWANIU SYSTEMU WARTOŚCI SWOICH DORASTAJĄCYCH DZIECI
Inspiracją do napisania poniższego tekstu stał się dla mnie artykuł zamieszczony w 12 numerze czasopisma „Katecheta” z grudnia 2011 roku. Artykuł dotyczył kryzysu wartości młodzieży w kontekście szkoły. Jego autorkami były Panie Justyna Fiedorczuk i Irena Fiedorczuk. Zarówno sam problem, jak i jego metodologiczne opracowanie oraz analiza wyników zasługują na uznanie i szerszą dyskusję.
Przyszło nam żyć w czasach, w których nieustannie podważa się system nie tylko uniwersalnych wartości, ale wszelkich wartości. W dobie chwytliwych haseł postmodernizmu, lansowanych przez większość środków przekazu, dorastająca młodzież, która buntuje się przeciw utrwalonym zasadom postępowania, chętnie przyjmuje model życia łatwego, życia na luzie – bez żadnych hamulców i ograniczeń. Nam, dorosłym, nie wolno przechodzić obojętnie obok tych zjawisk, których skutki w postaci niepotrzebnych dramatów i tragedii przynosi codzienne życie. Szczególne zadanie w tym względzie spoczywa na rodzinie, ale również na nauczycielach i katechetach.
Anna Błasiak[1] słusznie zauważa i podkreśla fakt, że rodzina jest szczególnym środowiskiem, w którym następuje zetknięcie z konkretnymi wartościami. Ważne jest to, że w rodzinie takie „spotkania” się powtarzają, a przez to wartości zostają utrwalone. Proces ten może dokonywać się na drodze werbalnej – poprzez słowne formułowanie określonej wartości, na przykład: nie kłam, nie kradnij! Jednak istotne jest, by werbalne ujęcie wartości było potwierdzone postawą i działaniem osób najbliższych, które stanowią dla dziecka najważniejszy wzór życia. W innym przypadku bowiem, gdy dziecko będzie doświadczało rozdźwięku między słowem a rzeczywistością, przyjmie postawę negacji i odrzucenia owych wartości. Rodzice winni zatroszczyć się, by wartości, które są dla nich ważne, stały się ważne także dla dzieci. Dlatego, aby dziecko mogło doświadczać wartości w domu rodzinnym, rodziców musi cechować postawa ustawicznego reagowania, zgodnego z uznawanymi wartościami. Dziecko winno być uczestnikiem działań związanych z daną wartością, nawet wówczas gdy wymaga to od niego trudu i wysiłku.
Tak zatem, zdaniem cytowanej autorki, rodzina jest podstawową grupą, od której zależy osobisty los jednostki, w której kształtuje się pogląd na świat i system preferowanych wartości. Ważną rolę w tych procesach pełnią rodzice, konsekwentnie wskazujący i tłumaczący, co jest dobre, a co złe, co prawdziwe, a co fałszywe, co bardziej, a co mniej istotne oraz oceniający działania przez nagradzanie i karanie, stawiający jasne wymagania, dostosowane do możliwości dziecka. A co najważniejsze, sami są przykładem realizacji określonych wartości i życia tymi wartościami.
Ryszard Podgórski[2] twierdzi, że życie rodzinne niesie ze sobą wiele okazji do wypracowania postawy szacunku, miłości do drugiego człowieka i samych ludzi. Rodzina uczy działania na rzecz dobra wspólnego, uczestniczy w tym działaniu przez wypełnianie zadań stawianych młodym członkom rodziny. Chcąc ukształtować i jednocześnie przekazać wartości, takie jak obowiązek niesienia pomocy innym ludziom w formie opieki i pomocy w potrzebie, niezbędna jest życzliwa postawa członków rodziny, wyrażająca się w rozmowach o ludziach i bliźnich, szacunku dla nich, w odkrywaniu ich dobrych cech, w dyskusjach o formie pomocy itp., początkowo bardzo prostych, takich jak pomoc rodzicom, rodzeństwu czy innym ludziom.
Autor uważa, że w atmosferze trwałego kontaktu z dzieckiem i silnej z nim więzi uczuciowej rodzice – celowo lub podświadomie – przekazują młodemu pokoleniu cenne wartości kulturowe swojej epoki, kształtują w nim postawy wobec życia oraz najbliższych i dalszych osób, na ogół ważne dla egzystencji indywidualnej i społecznej. Klimat rodzinny czyni bardzo skutecznym oddziaływanie pedagogiczne i wychowawcze. Podawane wówczas zakazy i nakazy, normy postępowania, tak istotne dla przyszłego życia (pojęcie dobra osobistego i wspólnego, obowiązku i odpowiedzialności, sensu życia i otwartości na drugiego człowieka, życzliwość i altruizm), głęboko zapadają w psychikę młodego człowieka. Jednak współcześnie coraz częściej formułuje się tezę, iż mamy do czynienia z kryzysem rodziny, co więcej, zmienia się hierarchia wartości.
Rodzi się pytanie. Jak to wygląda w codziennym życiu rodzinnym? W jaki sposób rodzice wywiązują się z tej trudnej roli kształtowania systemu wartości?
Prowadząc w latach 2010-2011 badania nad dialogiem w rodzinie, pytałem uczniów szkół gimnazjalnych także o to, jakie wartości wynieśli ze swojego domu rodzinnego w zakresie wychowania moralnego, religijnego, patriotycznego i kultury życia codziennego. Badania były prowadzone w województwie małopolskim, a zostali nimi objęci gimnazjaliści z 25 wiosek (765 uczniów), 20 małych miast (602 uczniów) i 7 osiedli wielkiego miasta (487 uczniów). Łącznie przebadano 1854 uczniów z 48 szkół gimnazjalnych. Po analizie zebranego materiału okazało się, że tylko niewiele ponad 20% młodych ludzi udzieliło odpowiedzi dotyczących wartości wyniesionych z domu rodzinnego. A oto jak przedstawiają się wyniki badań.
W zakresie wychowania religijnego dominują wartości: |
W zakresie wychowania moralnego dominują wartości:
|
W zakresie wychowania patriotycznego dominują wartości:
|
W zakresie wychowania kulturalnego dominują wartości:
|
pobożność,
tolerancja wobec innych wyznań,
chodzenie do kościoła,
wiara w Boga,
chodzenie do spowiedzi i przyjmowanie Komunii św.,
codzienna modlitwa.
|
szacunek dla ludzi,
odróżnianie dobra od zła,
uczciwość,
wrażliwe sumienie,
odpowiedzialność,
szacunek dla osób
starszych.
|
miłość do ojczyzny,
wiedza o historii narodu,
udział w uroczystościach
państwowych,
dekoracja domu z okazji świąt państwowych,
szacunek dla symboli,
duma ze swojego pochodzenia.
|
kultura zachowania,
kultura języka,
dobre maniery,
właściwe zachowanie się w miejscach publicznych.
|
Tabela 1: Uniwersalne wartości[3] wyniesione z domu rodzinnego
W tabeli zostały zamieszczone tylko te wartości, które były najczęściej wymieniane przez dorastającą młodzież. Jak widać, jest ich – niestety – niewiele, co może świadczyć o niepodejmowaniu przez znaczący procent rodziców pracy nad kształtowaniem i rozwijaniem systemu wartości albo o nieuświadomieniu sobie przez badaną młodzież, co rodzice wnieśli do ich życia.
W zakresie wychowania religijnego młodzież wymieniała przede wszystkim: wiarę w Boga, chodzenie do kościoła, pobożność i potrzebę modlitwy.
Jeśli chodzi o wychowanie moralne dominowały takie wartości, jak odróżnianie dobra od zła, uczciwość, wrażliwe sumienie, szacunek dla osób starszych i odpowiedzialność.
W zakresie wychowania patriotycznego najważniejsze były: miłość do ojczyzny, szacunek dla symboli, udział w uroczystościach państwowych, wiedza o historii narodu, natomiast w wychowaniu kulturalnym – kultura zachowania, kultura języka, dobre maniery, właściwe zachowanie się w miejscach publicznych.
Jak widać z danych zamieszczonych w tabeli, skala i zakres wymienionych wartości są bardzo wąskie, by nie powiedzieć szczątkowe czy ubogie. Ale dobre i to. Problem jest głównie z przeważającą grupą młodych ludzi (ponad 75%), którzy zostali pozbawieni owych oddziaływań wychowawczych w zakresie wartości.
Czując niedosyt w zakresie udzielonych odpowiedzi dotyczących wartości wyniesionych z domu, dopytywałem dorastającą młodzież o wskazanie na największy – jej zdaniem – sukces wychowawczy i największą wychowawczą porażkę swoich rodziców. A oto uzyskane (dość nieliczne) wyniki, które mówią o sukcesie rodziców.
Umiem radzić sobie w życiu, dzięki nim wierzę w siebie i w swoje możliwości, jestem bardzo samodzielna, wychowali mnie na dobrego człowieka, który wie, co chce w życiu osiągnąć, nauczyli mnie dobrych manier, zachowania się w każdej sytuacji, nauczyli tolerancji, tego, że pieniądze to nie wszystko i mimo, że mamy ich dużo, nie przechwalam się tym, ale pomagam innym, gdy tego potrzebują, nauczyli cierpliwości, przygotowali do życia.
Sukcesem rodziców jest to, że potrafię patrzeć z dystansem na moje życie i na otaczający mnie świat, to, że rodzice wychowali mnie tak, iż mam swój system wartości, według którego postępuję, określony cel w życiu, do którego dążę.
Rodzice umieli zawsze pokazać, jak bardzo jestem dla nich ważna i jak bardzo mnie kochają. Tata odkrył przede mną świat wspaniałej muzyki i astronomii. Nauczyli mnie być osobą głęboką, posiadającą wartości, uczciwą, odpowiedzialną i oryginalną.
Rodzice nauczyli mnie kierować się religijnością, wiedzą, dobrem i kochać innych ludzi.
Uważam, że największym sukcesem rodziców jest to, że o wszystkim sobie mówimy, a przede wszystkim, że rodzice się bardzo kochają.
Sukcesem jest porozumienie między moją mamą a jej rodzicami; nie jest jeszcze najlepiej, ale wcześniej było dużo gorzej.
Na lepsze zmieniła się sytuacja dzięki polepszeniu się statusu materialnego. Dzięki stałej pracy rodziców walka o pieniądze do końca miesiąca nie jest już taka zażarta.
Do porażek swoich rodziców ich dorastające dzieci zaliczyły następujące sprawy.
Zbyt rzadkie rozmowy z matką w okresie dorastania na tematy bardzo intymne, co można wytłumaczyć brakiem czasu.
Nie byłam do końca wychowywana w wierze i nikt nie dbał o to, abym chodziła do kościoła (powyżej 11 roku życia).
Pozwalali mi na wszystko, przez co jestem nieznośna, gdy ktoś mi czegoś zabrania.
Zbytnio ograniczali moją wolność i kontakty z rówieśnikami, stąd jestem nieśmiała, a to odbija się na moim życiu do dzisiaj.
Nie pomagali mi w walce z moją nieśmiałością i radzeniem sobie z krytyką innych.
Uważam, że największą porażką wychowawczą moich rodziców jest to, że wychowałam się bez ojca.
W świetle przeprowadzonych badań można przypuszczać, iż ten obszar życia rodzinnego, jakim jest dbałość o system wartości, pozostawia wiele do życzenia. Nie ma się jednak co dziwić, skoro wśród różnorodnych tematów rozmów dzieci z rodzicami, o problemach etyczno-moralnych ze swoimi matkami rozmawia zaledwie 23,73% dorastających dzieci, a z ojcami tylko 16,88%. Na temat życia religijnego dyskutuje z matkami 23,3% badanych, a z ojcami 16,1%. Tymczasem, by każda rozmowa przynosiła zamierzony skutek, musi być oparta na wzajemnym zaufaniu, a zaufanie rodzi się tylko w prawdzie.
Zastanówmy się, czy ta podstawowa komórka społeczna jest miejscem prawdy?
Jak pisze Janusz Mastalski[4], młody człowiek jest niezwykle wyczulony na fałsz i nieprawdę, ujawniające się w postępowaniu ludzi, którzy roszczą sobie prawo do kierowania jego osobą. Każdy rozdźwięk pomiędzy głoszonymi wartościami a ich realizacją w życiu jest przez nastolatka oceniany jako zakłamanie. Młody chłopak czy dziewczyna rozumie, że kłamstwo staje się obroną samego siebie, lękiem przed prawdomównością. A oto – jak pisał o kłamstwie ks. Józef Tischner – „doprowadza do rozszczepienia świadomości Ja – dla – siebie i Ja – dla – innych. Pierwsze Ja jest podmiotem dialogu prawdomówności, drugie Ja jest podmiotem dialogu kłamstwa. (...) Na pierwszej scenie toczy się mój dramat dla mnie, a na drugiej scenie mój dramat dla innych. Kłamać umiejętnie znaczy: umieć zmieniać relacje dialogiczne i zarazem umieć przechodzić z jednej sceny na drugą bez mnożenia śladów zbrodni[5]”.
Przeprowadzone przeze mnie badania wykazały, że – niestety – młodzi ludzie totalnie kłamią, okłamują zarówno ojca (często i czasami – aż 81,49% dzieci), jak i matkę (83,97%). Okłamują te osoby, które darzą szczególnym uznaniem i szacunkiem, które stanowią wzór dla ich postępowania, okłamują ojca i matkę, chociaż tak wysoko oceniali ich w teście niedokończonych zdań. Jedynie dzieci ze wsi czynią to w znacznie mniejszym zakresie (ojca – 28,36%, matkę – 32,28%).
Natomiast największy procent dzieci okłamujących swoich rodziców stwierdzono w grupie zamieszkującej osiedla wielkiego miasta (ojców okłamywało często 58,31%, a matki aż 60,16% dzieci). W tym zakresie – jak dotąd – wykryto największą różnicę dzielącą młodych ze wsi od ludzi młodych z miasta; ci pierwsi wypadają zdecydowanie lepiej niż środowiska małego czy wielkiego miasta. Badani uczniowie, pytani o przyczyny okłamywania swoich rodziców, podkreślali najczęściej, że kłamstwo:
– chroni przed wstydem w przypadku gdyby rodzice usłyszeli prawdę;
– jest drogą do uniknięcia konsekwencji;
– powoduje, iż rodzice – nie znając prawdy
– nie denerwują się;
– pozwala uniknąć sytuacji, w której sprawiamy rodzicom przykrość;
– nie daje odczuć lęku przed konsekwencjami;
– nie prowadzi do rozczarowań rodziców, które to rozczarowania mogłyby towarzyszyć wyznaniu prawdy.
Wśród najczęściej wymienianych przez uczniów kłamstw i kłamstewek należy zaliczyć te, które dotyczyły:
– programów oglądanych w Internecie i na komputerze;
– form spędzania czasu wolnego;
– kolegów i koleżanek, z którymi czas wolny jest spędzany;
– miejsc przebywania w czasie wolnym;
– określania na co wydawane są pieniądze;
– „wybielania” złego zachowania;
– „naciągania” ocen szkolnych.
Wymienione kłamstwa dotyczą zatem przede wszystkim tego wszystkiego, co dzieje się w ich czasie wolnym. A że nie dzieje się najlepiej, że w tym względzie muszą odwoływać się do kłamstwa, świadczy jak ważny i istotny jest problem organizacji czasu wolnego, koniecznie z zapewnieniem dyskretnej opieki kompetentnych osób.
Franciszek Adamski[6] podkreśla, że młode pokolenie w obecnych czasach wyrasta w atmosferze sprzecznych stanowisk i wrogich obozów, naciągania faktów i tendencyjnych interpretacji wydarzeń dawnych i obecnych, braku rzeczowej dyskusji i ścierania się poglądów na równych prawach. Istnieje zatem czas wzrastającego zakłamania, które przenosi się, niestety, także na życie rodzinne. A przecież rodzina powinna być tym miejscem, w którym wszyscy chcielibyśmy spotykać się w prawdzie.
Reasumując te niezbyt optymistyczne wyniki badań dotyczące świata wartości, warto przytoczyć – pełną refleksji i swoistej determinacji – wypowiedź Katarzyny Olbrycht[7], która tak pisze: „Stosunek do podstawowych dylematów wychowawczych w cywilizowanym społeczeństwie o szerokim dostępie do informacji, jakim jest m.in. współczesna Polska, jest świadectwem hipokryzji dorosłych. Przywołajmy kilka przykładów. Dziś prawie powszechnie już wiadomo, że agresja jest reakcją nie tylko na niezaspokojone potrzeby, ale efektem braku umiejętności i motywacji do opanowywania gniewu, złości, powiązanym z brakiem szacunku dla życia i godności człowieka. Często jest zachowaniem wyuczonym, modelowanym przez wzorce kształtujące osobowość dziecka od najmłodszych lat – poprzez zachowania otaczających go na co dzień najbliższych, obyczaje środowiska społecznego, w które stopniowo wrasta, bohaterów mediów, towarzyszących mu częściej niż najbliżsi. Nieopanowywana agresja i niewykształcona empatia prowadzą do przemocy, traktowanej nie tylko jako sposób rozwiązywania konfliktów i obrony własnych racji, ale jako »sposób« na spędzenie czasu wolnego, osiąganie łatwej satysfakcji, przyjemność rozładowywania prostych, silnych emocji, zdobywanie pozycji w grupie. Profesjonalni pedagodzy, rodzice i przedstawiciele różnych instytucji powtarzają te prawdy coraz częściej, w różnych mniej lub bardziej formalnych gremiach, wytwarzając szczególne sytuacje zastępcze – wzajemne uświadamianie sobie znanych mechanizmów. Nikt nie podważa już słuszności konkluzji, że potrzebni są rodzice i pedagodzy, którzy mają dla dzieci czas, są opanowani, spokojni i cierpliwi, gotowi wysłuchać, poradzić, zaproponować wspólne ciekawe spędzenie czasu, konsekwentni w wymaganiach i mogący wymagać – bo szanowani i potrafiący szanować innych, godni zaufania i ufający, kochani i kochający bezinteresownie”.
Odnosząc się do wypowiedzi K. Olbrycht oraz mając w pamięci dalekie od optymizmu wyniki badań dotyczących udziału rodziców w kształtowaniu systemu wartości, należy – w moim przekonaniu – podjąć jak najszybciej odpowiednie działania zapobiegające dalszemu wymazywaniu z życia podstawowych wartości. Nie może być tak, że dorastający młody człowiek zostaje pozostawiony sam sobie. Nie mając dostatecznie mocno ukształtowanego fundamentu światopoglądowego i moralnego, poddaje się łatwo wszelkiego rodzaju manipulacjom. A manipulacje te płyną w jego stronę szerokim strumieniem z wielorakich źródeł (m.in. niekontrolowane grupy rówieśnicze, programy komputerowe i internetowe, liczne kolorowe czasopisma). Uważam, że w tej sytuacji należy równolegle podjąć pracę na przysłowiowych dwóch frontach.
Pierwszy obszar jest związany z rodziną. Chodzi o mocne i uzasadnione uświadomienie rodzicom ich powinności wychowawczych. Rezygnacja z tych oddziaływań nie może być niczym usprawiedliwiona. To, jakie wzory postępowania, jakie wartości młody człowiek wyniesie z domu, będzie owocowało przez całe jego życie. Rodzi się zatem pytanie: kto ma przekonać rodziców o tej powinności? Mogę powiedzieć, iż muszą to uczynić wszelkie możliwe autorytety, tj. Kościół (marzy mi się list Episkopatu poświęcony sprawom wychowania młodego pokolenia), szkoła, parlament, urzędy gmin, prasa, telewizja…
Drugi obszar wiąże się ze szkołą. Nie od dziś powtarza się nieustannie, iż szkoła ma być instytucją nauczająco-wychowującą. Każdy nauczyciel, obok albo lepiej równolegle z pracą dydaktyczną, winien na każdej lekcji i na każdym przedmiocie wychowywać. Tu szczególna rola i powinność spoczywają na nauczycielach religii. Każda, absolutnie każda, lekcja katechezy musi obejmować, uwzględniać treści wychowawcze.
Niestety, rzeczywistość edukacyjna daleko odbiega od tej zasady[8]. Szkoły stają się miejscem nauczania, i to nauczania opartego głównie na monologu, a odpowiedzialnością za proces wychowania obarcza się wychowawców (bardzo rzadko kompetentnie przygotowanych do tej roli) i pedagogów czy psychologów szkolnych.
Artykuł chciałbym zakończyć optymistyczną konkluzją K. Olbrycht[9], która daje szansę na konstruktywne rozwiązanie dylematów wychowawczych. Tą drogą jest myślenie o człowieku jako osobie oraz uczenie takiego myślenia. Nawet wtedy, gdy orientacji personalistycznej nie towarzyszy refleksja źródłowa, ukazująca religijne korzenie tegoż myślenia (i przede wszystkim przynosząca uzasadnienie bezwarunkowej godności człowieka), pozwala ono traktować człowieka jako w pełni zintegrowaną całość psychofizyczno-duchową, istotę, której sens życia jest daleko wyższy niż osiąganie przyjemności. Przysługująca człowiekowi jako osobie wolność, rozumność i orientacja ku wartościom, przede wszystkim ku prawdzie, znosi opozycje podstawowego dylematu: wolność czy ograniczanie ze względu na powinności. Wolność wybierania „w prawdzie” i „prawdy” prowadziła wcześniej do zewnętrznego ograniczania dziecka, rozwojowo niezdolnego do odpowiedzialności – oraz w miarę dorastania – do coraz bardziej świadomego samoograniczenia się człowieka dorosłego ze względu na wybierane wartości.
Marian Śnieżyński – prof. dr hab., nauczyciel akademicki Akademii Ignatianum w Krakowie; jego zainteresowania naukowe koncentrują się wokół dialogu edukacyjnego i dialogu w rodzinie.
[1]A. Błasiak, Wychowanie do wartości w rodzinie, „Scientific Bulletin of Chełm, Section of Pedagogy”, 2010 nr 1.
[2]R. Podgórski, Znaczenie rodziny w edukacji wartości w życiu społecznym, „Edukacja i Dialog”, 2008 nr 4 i 5.
[3]* Ze względu na brak istotnych różnic pomiędzy badanymi środowiskami, wyniki zestawiono łącznie. Dane uzyskano od 25,47% (148 osób) uczniów ze wsi, od 26,91% (162 osób) uczniów z małych miast i od 20,12% (980 osób) uczniów z dużego miasta.
[4]J. Mastalski, Samotność globalnego nastolatka, Kraków 2007, s. 496.
[5]J. Tischner, Filozofia dramatu, Kraków 1998, s. 150.
[6]F. Adamski, Wychowanie do prawdy, w: Autorytet prawdy. Wychowanie dzieci i młodzieży, M. Ryś (red.), Warszawa 2006, s. 37.
[7]K. Olbrycht, Dylematy współczesnego wychowania w świetle refleksji personalistycznej, w: Wychowanie na rozdrożu, F. Adamski (red.), Kraków 1999, s. 12, 14.
[8]Por. M. Śnieżyński, Nauczanie wychowujące, Kraków 1995; R. Królikiewicz, Godziny wychowawcze – teoretyczne założenia, a szkolna rzeczywistość, Praca doktorska, UP w Krakowie, 2008, kps, przechowywany w archiwum UP w Krakowie.
[9]K. Olbrycht, Dylematy współczesnego wychowania w świetle refleksji personalistycznej, art. cyt., s. 15.